ON
Wspaniale.
Teraz mogę być już prawie pewien, że moje plany legły w gruzach, bo dosłownie
od dziesięciu minut Casey wpatruje się we mnie, jakbym zabił jej matkę. Ale
czego niby mogłem się spodziewać? Co ja sobie w ogóle wcześniej myślałem? Że
się zgodzi? Że powie „Pewnie, czemu by nie zaryzykować życia dla szalonego,
starszego chłopaka, którego w ogóle nie znam?!”. Teraz wiem, że postąpiłem
najmniej rozsądnie, jak tylko się dało. Nie dość, że ona ze mną nie pójdzie, to
jeszcze w dodatku wywali mnie teraz ze swojego domu lub zacznie mnie ignorować
albo coś w tym stylu. Od tej pory pewnie będzie na mnie patrzeć jak na
psychopatę. W sumie to rzeczywiście mój pomysł nie jest zbyt codzienny, ale za
to ambitny, potrzebny oraz bardzo dobrze zaplanowany. Po rozmowie, którą przed
chwilą odbyliśmy czuję jakąś chęć skończenia z tym wszystkim, porzucenia tego,
nie angażowania się. Niestety, jest pewien problem. Skoro już to zacząłem, to
nie ma opcji, by się teraz wycofywać.
- Cass, ja wiem, jak okropnie to musiało zabrzmieć - wreszcie się odzywam, a ona odzyskuje prawie że przytomny wzrok. - Ale ja naprawdę nie jestem chory psychicznie.
- Cass, ja wiem, jak okropnie to musiało zabrzmieć - wreszcie się odzywam, a ona odzyskuje prawie że przytomny wzrok. - Ale ja naprawdę nie jestem chory psychicznie.