wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 5



ON


         Wspaniale. Teraz mogę być już prawie pewien, że moje plany legły w gruzach, bo dosłownie od dziesięciu minut Casey wpatruje się we mnie, jakbym zabił jej matkę. Ale czego niby mogłem się spodziewać? Co ja sobie w ogóle wcześniej myślałem? Że się zgodzi? Że powie „Pewnie, czemu by nie zaryzykować życia dla szalonego, starszego chłopaka, którego w ogóle nie znam?!”. Teraz wiem, że postąpiłem najmniej rozsądnie, jak tylko się dało. Nie dość, że ona ze mną nie pójdzie, to jeszcze w dodatku wywali mnie teraz ze swojego domu lub zacznie mnie ignorować albo coś w tym stylu. Od tej pory pewnie będzie na mnie patrzeć jak na psychopatę. W sumie to rzeczywiście mój pomysł nie jest zbyt codzienny, ale za to ambitny, potrzebny oraz bardzo dobrze zaplanowany. Po rozmowie, którą przed chwilą odbyliśmy czuję jakąś chęć skończenia z tym wszystkim, porzucenia tego, nie angażowania się. Niestety, jest pewien problem. Skoro już to zacząłem, to nie ma opcji, by się teraz wycofywać.
         - Cass, ja wiem, jak okropnie to musiało zabrzmieć - wreszcie się odzywam, a ona odzyskuje prawie że przytomny wzrok. - Ale ja naprawdę nie jestem chory psychicznie.

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 4


ONA



     Budzę się i patrzę na zegarek. Za dziesięć ósma. Szybko wstaję z łóżka i od razu udaję się do łazienki, gdzie odświeżam się w kapsule i przebieram się w czarne rurki oraz bladoniebieską bluzkę - standardowy strój młodego obywatela naszego miasta.
     Jestem już prawie gotowa. Nagle przypominam sobie o tym, że nocował u nas Red i na palcach podchodzę pod drzwi do salonu. Są uchylone, więc ostrożnie zaglądam do pomieszczenia. Chłopak jest już ubrany, ale jego włosy przypominają trochę gniazdo, które kiedyś robiły sobie ptaki, z czego cicho się śmieję.
     Red siedzi na pościelonym łóżku, gniotąc w rękach jakąś kartkę. Wygląda na zdenerwowanego.
     - Można? - pytam i lekko pukam w drzwi.