ONA
Znajduję się teraz w samym środku miasta. Zmierzam w stronę sklepu
spożywczego, aby zrobić tam zakupy. W pewnej chwili wszyscy dookoła się
zatrzymują dokładnie w tych miejscach, gdzie akurat stoją i zupełnie przestają
się ruszać. To może oznaczać wyłącznie którąś z kilku przewidywanych przeze
mnie złych rzeczy, które za chwilę mogą się zdarzyć, więc naśladuję resztę.
Tą "złą rzeczą" okazują się dwaj strażnicy, którzy prowadzą między sobą mężczyznę, zapewne jak zwykle niewinnego. Strażnicy idą szybkim, idealnie równym krokiem, a mężczyzna ledwo co za nimi nadąża, prawie że wlecze się po ziemi. Nagle strażnicy przystają.
Wstrzymujemy oddech. Oni rozglądają się, oboje zupełnie w taki sam sposób, po czym idą dalej. Wypuszczam powietrze nosem. Widocznie nastąpiła codzienna kontrola i ktoś został przyłapany na czymś całkowicie głupim, jak na przykład na kichaniu podczas przemarszu straży. Chociaż chyba nie tym razem. To akurat musiało być z jakiegoś zlecenia, bo policjanci mają na swoich białych kurtkach mały, czarny napis "FOK". Czyli złapany nie wróci już do domu, nigdy. Zwykła codzienność.
Kiedy Foksi oddalają się na odpowiednią odległość, ta część miasta znów powraca do swoich wcześniejszych zadań, momentalnie i mechanicznie zapominając o tym, co przed chwilą się stało. Ja również.
Tą "złą rzeczą" okazują się dwaj strażnicy, którzy prowadzą między sobą mężczyznę, zapewne jak zwykle niewinnego. Strażnicy idą szybkim, idealnie równym krokiem, a mężczyzna ledwo co za nimi nadąża, prawie że wlecze się po ziemi. Nagle strażnicy przystają.
Wstrzymujemy oddech. Oni rozglądają się, oboje zupełnie w taki sam sposób, po czym idą dalej. Wypuszczam powietrze nosem. Widocznie nastąpiła codzienna kontrola i ktoś został przyłapany na czymś całkowicie głupim, jak na przykład na kichaniu podczas przemarszu straży. Chociaż chyba nie tym razem. To akurat musiało być z jakiegoś zlecenia, bo policjanci mają na swoich białych kurtkach mały, czarny napis "FOK". Czyli złapany nie wróci już do domu, nigdy. Zwykła codzienność.
Kiedy Foksi oddalają się na odpowiednią odległość, ta część miasta znów powraca do swoich wcześniejszych zadań, momentalnie i mechanicznie zapominając o tym, co przed chwilą się stało. Ja również.
W
sklepie odnajduję potrzebne produkty, jednak znów nie ma szynki ani sera. No
cóż, takie czasy. Przy kasie przykładam nadgarstek do czytnika i wychodzę ze
spożywczego. Została mi jeszcze tylko wizyta w banku.
Udaję się do dużego białego budynku. Staję w kolejce przy trzecim stanowisku. Rozglądam się. Przede mną są cztery osoby, stanowisko pierwsze, drugie i piąte są wolne. W sumie nie mam pojęcia, po co to robię. To chyba po prostu przyzwyczajenie z okresu, gdy byłam dzieckiem i przychodziłam tutaj z mamą...
Czekam 10 minut, następnie podchodzę do pani obsługującej. Zamieniamy ze sobą kilka słów. Ale to same konkrety, same informacje. Nawet bez "dzień dobry", czy "do widzenia". W końcu pani przykłada mi do dłoni czytnik i mogę już iść. Więc wracam do domu.
Kiedy jestem u siebie, wchodzę do kuchni. Widzę tam mamę, która wkłada coś do przetwornika. Witam się z nią i całuję ją w policzek. Przekazuję jej zakupy, mówię o brakach. Mama dziękuje mi, więc idę do swojego pokoju, gdzie przebieram się w dres i za dużą koszulkę, a następnie siadam na łóżku i zakładam na głowę t-band'a. Siedzę z tym w zupełnej ciszy na głowie z zamkniętymi oczami przez jakieś dwadzieścia minut. Teraz jestem już gotowa na jutro do szkoły.
Wieczorem, leżąc już w łóżku, robię sobie podsumowanie dnia, jak co dzień notuję to wszystko w głowie. Więc: mamy coraz mniej zasobów; łapanych jest coraz więcej ludzi; coraz częściej pojawiają się Foksi; strażnicy są coraz lepiej, lecz bardziej bezsensownie przygotowywani. To najważniejsze podpunkty, które dodaję do mojej długiej listy raportów. Szykuję się do snu.
I tak wygląda większość dni normalnego człowieka spędzanych tutaj. Nazywam się Casey Arrow, mam 18 lat i jestem jedną z dziesięciu tysięcy obywatelek oraz obywateli Lastee - ostatniego miasta na Ziemi. Miasta upadającego.
Udaję się do dużego białego budynku. Staję w kolejce przy trzecim stanowisku. Rozglądam się. Przede mną są cztery osoby, stanowisko pierwsze, drugie i piąte są wolne. W sumie nie mam pojęcia, po co to robię. To chyba po prostu przyzwyczajenie z okresu, gdy byłam dzieckiem i przychodziłam tutaj z mamą...
Czekam 10 minut, następnie podchodzę do pani obsługującej. Zamieniamy ze sobą kilka słów. Ale to same konkrety, same informacje. Nawet bez "dzień dobry", czy "do widzenia". W końcu pani przykłada mi do dłoni czytnik i mogę już iść. Więc wracam do domu.
Kiedy jestem u siebie, wchodzę do kuchni. Widzę tam mamę, która wkłada coś do przetwornika. Witam się z nią i całuję ją w policzek. Przekazuję jej zakupy, mówię o brakach. Mama dziękuje mi, więc idę do swojego pokoju, gdzie przebieram się w dres i za dużą koszulkę, a następnie siadam na łóżku i zakładam na głowę t-band'a. Siedzę z tym w zupełnej ciszy na głowie z zamkniętymi oczami przez jakieś dwadzieścia minut. Teraz jestem już gotowa na jutro do szkoły.
Wieczorem, leżąc już w łóżku, robię sobie podsumowanie dnia, jak co dzień notuję to wszystko w głowie. Więc: mamy coraz mniej zasobów; łapanych jest coraz więcej ludzi; coraz częściej pojawiają się Foksi; strażnicy są coraz lepiej, lecz bardziej bezsensownie przygotowywani. To najważniejsze podpunkty, które dodaję do mojej długiej listy raportów. Szykuję się do snu.
I tak wygląda większość dni normalnego człowieka spędzanych tutaj. Nazywam się Casey Arrow, mam 18 lat i jestem jedną z dziesięciu tysięcy obywatelek oraz obywateli Lastee - ostatniego miasta na Ziemi. Miasta upadającego.
____________________
No i mamy prolog kolejnego opowiadania :D Proszę o komentowanie i wyrażanie swojej opinii (czy to pozytywnej, czy negatywnej) :3
Super! Niesamowite! Zapowiada się na prawdę bardzo, bardzo dobrze! Kolejny świetny pomysł, widzę! Już nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pomysł z płaceniem nadgarstkiem. Ciekawa jestem, do czego służy ten t-band. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach dowiem się o tym przedmiocie nieco więcej xd Jak narazie zapowiada się ciekawie. Niezbyt lubię opowiadania, w których występują 15 czy 16 letni bohaterowie. Ale to mnie nie zraziło. Czekam na rozdział pierwszy :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
W takim razie bohaterów w jakim wieku najbardziej lubisz? :) Tak tylko z ciekawości pytam :D
UsuńAle w sumie uświadomiłaś mi, że ten wiek mi tu nie pasuje. :D Muszę to zmienić... Dzięki za wyrażenie swojej opinii na ten temat :)
UsuńO ja... Naprawdę mnie zaciekawiłaś. Czytając byłam naprawdę zainteresowana całą tą sytuacją w Lastee. Ten sposób płacenia nadgarstkiem rewelacyjny i to jak ludzie sie zatrzymali widząc strażników, od razu wyobraziłam sobie szare ulice pełne zastraszonych i zagubionych mieszkańców. I co to jest ten t-band. Skojarzyło mi sie z jakimś kaskiem, który zakłada się na głowę i on przekazuje informację do mózgu. Trafiłam choć troszkę?
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na pierwszy rozdział, mam nadzieję, ze będzie równie dobry jak prolog.
A w wolnej chwili zapraszam do siebie. Będzie mi miło jeśli zajrzysz i zostawisz po sobie ślad. To bardzo motywuje, ale sama pewnie o tym dobrze wiesz
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Poza tym zauważyłam, ze nie ma u ciebie zakładki z obserwowanymi, Cóż w takim razie proszę żebys mnie informowała kiedy pojawi sie nowy wpis.
:**
Dziękuję za czytanie i za tak długi komentarz ze swoją opinią :3 O t-bandzie na razie nic nie mówię :) Dzięki za przypomnienie o obserwatorach - cały czas zapominam dodać :) A na Twojego bloga postaram się już niedługo wejść ;)
UsuńGdzie ty znajdujesz czas na pisanie tego wszystkiego, a wszystkie pomysły? Podziwiam Cię :D prolog bardzo mnie zainteresował, ostatnie miasto na ziemi? I do tego upadające? Świetne. A gdzie mniej więcej leży Lastee? Chodzi mi o kontynent, kraj. Weny i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńPiszę dosłownie w każdej wolnej chwili - przy okazji mama na mnie za to krzyczy XD Ale tutaj i tak będę dodawać rozdziały tylko co tydzień - chcę każdy rozdział dokładnie przemyśleć, dobrze poprawić :) Więc z tym blogiem nie musisz się męczyć codziennie XD O Lastee na razie nic nie mówię :D
UsuńZdecydowanie się nie mecze :D to przyjemność i jesteś jedną z niewielu osób które dodaja rozdziały częściej niż raz na miesiac :")
UsuńNo cóż... Co tu zrobić, jak nie zaobserwować? Co do tekstu nie będę komentować, chyba to co napisałam chwilę temu, mówi samo za siebie. Ah, właśnie, przypomnę się, miałaś zaobserwować mojego bloga. :) Oczywiście gdybyś nie chciała, nie zmuszam, każdy ma swój gust. ;)
OdpowiedzUsuńO, dziękuję, że przypominasz - oczywiście sama musiałam zapomnieć... Już to robię :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKolejny genialny pomysł :) Jak zawsze :) Ostatnie upadające miasto- świetny pomysł. No i to z płaceniem nadgarstkiem. Ten brak produktów trochę mi się kojarzy z PRL-em. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalny pomysł z tym płaceniem nadgarstkiem. Nigdy jeszcze się z czymś takim nie spotkałam, a pochłonęłam już prawdziwe tony książek sci-fi, bo ostatnio się uzależniłam. ;D Opowiadanie idealnie wpada w moje gusta. Masz konkretny i prosty – wręcz idealny – styl ^^ Takie właśnie lubię i sama staram się tak pisać nie rozwlekając na dwie strony jak wygląda pokój. Koncepcja ostatniego miasta na ziemi te podpada w moje gusta, choć nie jest mi obca. Zastanawiam się jak potoczą się losy bohaterki. Na pierwszy rzut oka to nie wydaje mi się to pozytywna wizja przyszłości. Jednostka jest podporządkowana władzy, praktycznie niewinnych ludzi zabija się, a wszystko jest z góry sterowane. Nie podoba mi się to. Mam nadzieję, że Casey wyrwie się spod tego wpływu ^^ Oj, już się wciągnęłam. Lecę do następnego :)
OdpowiedzUsuńCo ciekawie się zaczyna. Akcja toczy się dość szybko, ale to dobrze, Dzięki temu czytając przeżyję więcej akcji : ) Oczywiście dodaję się do grona obserwatorów bloga ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://vampireandmillionaire.blogspot.com/
http://potworyzsm.blogspot.com/
Hej!
OdpowiedzUsuńŚwietny prolog ciekawie się zaczyna i zainteresowałaś mnie na tyle, że lecę dalej :) Miasto upadające.. moje klimaty, lubię takie opowiadania ;)
Pozdrawiam :**
Juliet